Po niedługim czasie minąłeś zakręt drogi i twoim oczom okazał się cel podróży - Lazurowy Gaj. Pierwszą rzeczą, która przykuła twoją uwagę, było to, że w żadnym stopniu nie był on niebieski, jak mogła sugerować nazwa, a zielony, przy czym nie ograniczało się do tylko jednego odcienia. Trawa miała soczystą, jasną barwę, liście na drzewach miały już bardziej „tradycyjną", mech z kolei bardziej zgniły odcień ... jednak nie były to jedyne kolory tutaj. Dookoła mogłeś dostrzec wiele kwiatów, rozchylających swe przepiękne płatki, zaś pośród całej tej roślinności buszowały sobie w najlepsze dzikie Pokemony, pośród których wiodły prym robaki, chociaż dostrzegałeś też całkiem sporo ptaków. Idąc trochę dalej dróżką musiałeś nawet się schylić, aby uniknąć zderzenia z przelatującą chmarą Butterfree, po czym o mały włos nie wpadłeś na małego Oddisha, który nagle przeciął ci drogę. Póki co natknąłeś się na same „przyjazne" gatunki, jednak miałbyś nie lada kłopoty, gdybyś spotkał na przykład Beedrille czy Ariadosy. Po kilku kolejnych krokach zobaczyłeś, jak szlak przed tobą rozgałęzia się na dwie kolejne dróżki. Jedna wiodła, według zapewnień kompasu, na północ, druga zaś na południe i chociaż nie widziałeś końca żadnej z nich, te kilka pierwszych widocznych metrów wyglądało podobnie.